Rozmowę z profesorem Sadurskim poprowadził Jacek Żakowski – jeden z najbardziej cenionych polskich dziennikarzy i komentatorów życia publicznego. W swojej karierze był m.in. kierownikiem działu wyborczego „Gazety Wyborczej”, rzecznikiem prasowym Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego, prezesem Polskiej Agencji Informacyjnej, a także szefem publicystyki w „Życiu Warszawy”. Od lat związany z tygodnikiem Polityka oraz Gazetą Wyborczą, a także ze środowiskiem akademickim – od 1999 roku kieruje Katedrą Dziennikarstwa Collegium Civitas w Warszawie. Jego styl prowadzenia rozmów i umiejętność wnikliwej analizy sprawiają, że każde spotkanie z jego udziałem nabiera szczególnej głębi i dynamiki.
Oprawę artystyczną wieczoru zapewnił Jan Peszek – jeden z najwybitniejszych polskich aktorów teatralnych i filmowych, a także reżyser i pedagog związany z Akademią Sztuk Teatralnych w Krakowie. Artysta od dekad związany jest z największymi nazwiskami polskiej sceny – występował w spektaklach reżyserowanych przez Kazimierza Dejmka, Andrzeja Wajdę, Jerzego Jarockiego, Krystiana Lupę i wielu innych. Absolwent krakowskiej PWST, zadebiutował w 1966 roku we wrocławskim Teatrze Polskim, gdzie przez dziewięć sezonów współtworzył legendę polskiej sceny teatralnej. Jego obecność na scenie nadała debacie wyjątkowego, emocjonalnego wymiaru i przypomniała, że kultura i sztuka są integralną częścią życia publicznego.
Scenariusz dla nieistniejącego, lecz możliwego aktora instrumentalnego powstał w 1963 w ciągu kliku dni, ale przez długie lata nie był wykonywany, co zresztą autor jakby przewidział nadając mu charakterystyczne dopełnienie. Jest w tym całym Schaeffer z jego wiarą w przyszłość: nie istniejący, lecz możliwy! Pisząc Scenariusze i dopełniając go elementami dramaturgicznymi Schaeffer od razu myślał o wykonawcy; Był nim Jan Peszek. W osobie Jana Peszka Scenariusz znalazł interpretatora jedynego i najwłaściwszego.Peszek trzyma w napięciu audytorium i zaskakuje coraz to nowymi akcjami. Kompozycja ma tempo dobrego filmu; poszczególne sceny rozgrywane są co do sekundy, dopiero pod koniec utworu – kiedy audytorium chwyciło już całkowicie sens utworu, aktor stosuje coś w rodzaju psychicznego relaksu i po prostu zaczyna się utworem bawić.